作詞 : Marcin Karwacki
作曲 : Micha? Herold/Przemys?aw Rybicki Drums
Kolejny rok bior? jak jeńców na ?ańcuch
A potem robi? z ich nast?pców skazańców
Kolejny krok to w ka?dym sercu mój tajfun
Jak dzisiaj rap tych spadkobierców osrańców
Kto mi jeszcze powie tu pass, który si? poczu? jak dziad i si? zawstydzi??
Który kurwa, ?e robi rap jak mówi? ostatni raz to na migi?
Ty, praca i ?ona i chuj tam
Feeling katatonia raczej ni? katapulta
To taka nowa zbrodnia, ?e jak z przodu jest czwórka to rapu ju? nie mo?na, rap to ju? nie ta pó?ka.
Pó?ka jest taka jaki rap, nie jak ty
Ty jeste? taki jak twój ?wiat, nie jak my
Nasz si? nazywa LaDiDa wersja street
I zatrzyma? taki stan to jak przesta? ?y?
Co ty kurwa jad?e?, ?e dyszysz?
Wchodzimy na parter, nie Rysy
Nast?pnym razem wejd? na wag?, nie na ni? wysyp
To przestaniesz wini? 4 dychy za wieczn? zwa??
Czym ty si? m?czysz kwiecie inteligencji?
Czy?by ci? nadwer??y? widok dzieci z pieni?dzmi?
Czy?by? odszczeka?, jak twoi przyjaciele
?e na czele zawsze b?dzie stawa? przekaz a nie przelew?
Wstyd jak ja pierdol? s?ucha? was w pubach
Gdzie nad kielonem chcecie dociec co wypada dzi?
Wam raczej dysk bo prze? jeszcze nie szcz?ka
Cho? jak patrz? na pysk to raczej kwestia szcz??cia
Zostawiam wstyd po zgni?ej stronie szyby
Pozwalam ?y? na tyle ile ty mi
Wchodz? pod gryf po si?? z mi podobnymi
I ostrz? k?y bo gryzie mi si? ze mn? twój image
Od dawna nie próbuj? ju? wygoni? ze mnie ojca
Pomy?la?em, ?e przytul? i poprosz?, ?eby zosta?
Tyle zrozumie? to dar a nie wyrok
I dlatego nie pluj? na czas jaki min??
Niczego nie naprawiam, nie musz? nadrabia? min?
Nie sprawdzam na socjalach co tam u starych imion
Nie staram si? o akcept fana, jak go jara
Tylko diss pe?en ksyw niech ode mnie wypierdala
Poszerzam skillset... sam nie dowierzam jak to podpiera psychicznie
Pozwala si? zm?czy?, pozbawia mnie ci?nień
I takie momenty to dla nas kanister
Wi?c nie wiem sk?d wybór tylu z was
?e miejsce w pierwszym rz?dzie jest tu do ilu? klas
?e teraz trzeba z ty?u nic nie rozumie? z bajki
I zamiast gdzie? napisów poszuka? umieralni
Pozdrawiam mój rocznik i kilka pod nim oczekuj?cych wyroczni
Wjebani w kult mesjasza ale bez swojej stoczni
Wi?c nikt ich nie przeprasza, ?e na niby doro?li
Bit jedzie, a rap jak radar
Go znajdzie i zajebie jak cygan karawan
"Laik rób Level!", szkoda mi bata dla was
Nie mówi? o scenie, co dasz mi? Fraga w zamian?
Robi? co chc? to si? te? tyczy odbiorców
Si? tu tyczy krytyków nie tyczy si? ziomków
Mam ci? na smyczy odk?d wlaz?em ci w korpus
I krzyczysz bo nie wiesz co naprawd? mam w ?rodku
A propos: prawda? Ten kraj zjada? j?
Wjeba?a w bagaj majdan a w sat-nav "Idaho"
Nie jest zabawna jak kaczka i kot
W ?apach trolli na farmach co pisz? w krzaczkach kod
Co jest? Nie ma miejsca jak latam bo
Chc? przej?cia na wszech?wiat nie metaavatar
Cz?owiek si? pozap?tla? po latach
I nie mówi? o sobie jak gangsterka na trapach
Ka?dy viral ma price tag
Karma to nie rapgra: jest niewyjebywalna
Jest jak Sci-Fi w kinie o royalkach:
Minie ile? czasu i stanie si? materialna
Tak?e widzim si? na bagnach murzynie
To co ju? zrobi?em, zrobi mi Chupacabra
I ona te? zginie, tylko po to
By urodzi? si? w Kostrzynie i zacz?? k?u? po kablach
Tak?e wiesz, zamiast liter w komciach
Rzucaj linie na ulic? na bicie od ziomka
Na chwil? se odp?yniesz w krain? dobra
Je?eli to nawiniesz jak platyn? nie tombak